Wiceszef ABW tłumaczy się z podsłuchiwania dziennikarzy
W dniu 30 lipca ubiegłego roku na łamach dziennika "Rzeczpospolita" Cezary Gmyz opublikował zniesławiający mnie artykuł. "Autor tej publikacji dopuścił się szeregu kłamstw i pomówień godzących w moje dobre imię i mój wizerunek. Jak każdy obywatel, korzystając z przysługujących mi praw, wystąpiłem na drogę sądową w celu obrony mojego dobrego imienia. W trakcie wytoczonych przeze mnie procesów przeciwko dziennikowi "Rzeczpospolita" oraz autorowi publikacji Cezaremu Gmyzowi, przedstawiłem szereg dowodów na to, iż tezy autora publikacji są kłamliwe" - pisze w specjalnym oświadczeniu przesłanym do mediów Mąka.
Dodaje, że "w związku z ostatnimi przesłuchaniami, w ramach wspomnianego procesu Wojciecha S. i Cezarego Gmyza, reprezentujący go w procesie sądowym pełnomocnik wystąpił do prokuratury prowadzącej postępowanie w sprawie korupcyjnej, przeciwko Wojciechowi S. i Aleksandrowi L. o dowody mogące podważać tezę autora artykułu".
"W następstwie, materiały z prokuratorskiego śledztwa zostały udostępnione i uznane przez sąd za dowody w wytoczonym przeze mnie procesie cywilnym. W ocenie mojego pełnomocnika, wniosek dotyczący udostępnienia materiałów z toczącego się śledztwa, może mieć istotne znaczenie dla weryfikacji prawdomówności oraz wiarygodności autora zniesławiającej mnie publikacji. Pragnę zauważyć, iż jedynym dysponentem materiałów, o które wystąpił mój pełnomocnik, nie jest Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, lecz Prokuratura Apelacyjna w Warszawie" - czytamy dalej w oświadczeniu.
Mąka podkreśla również, że "przez całe życie kierował się wyłącznie zasadami postępowania zgodnego z prawem. Dlatego też czuje się skrzywdzony kolejną próbą publicznego zdyskredytowania mnie i reprezentowanej przeze mnie instytucji".
CZYTAJ O PODSŁUCHIWANIU DZIENNIKARZY
PAP